Budowa portu morskiego w Gdyni — decyzja, która zmieniła historię
Stokrotny wzrost liczby populacji w dwie dekady
Pod koniec drugiej dekady ubiegłego stulecia populacja Gdyni wahała się w granicach 1000 osób, ale systematycznie zaczęła rosnąć, by przed wybuchem II Wojny Światowej przekroczyć 120 000 mieszkańców. Po zakończeniu konfliktu zbrojnego wartość ta uległa znacznej redukcji, lecz z czasem na terenie dawnego letniska znów zaczęło przybywać ludności, by ostatecznie liczebność społeczeństwa ukształtowała się na poziomie zbliżonym do ćwierć miliona.
Wybór Tadeusza Wendy zmienił losy Gdyni
Polska pewien czas po odzyskaniu niepodległości uzyskała też dostęp do wód Morza Bałtyckiego, choć bez własnego portu. 10 stycznia 1920 r. w życie weszły bowiem postanowienia traktatu wersalskiego, ustalającego między innymi przebieg granic w Europie, a już miesiąc później (czyli równo sześć lat przed ogłoszeniem rozporządzenia o przyznaniu Gdyni praw miejskich) dokonano uroczystych zaślubin z morzem, które odbyły się w Pucku. Z kolei zalążkiem gdyńskiego postępu była decyzja z wiosny 1920 r.
Port handlowy w Wolnym Mieście Gdańsk nie zabezpieczał potrzeb polskiego handlu realizowanego drogą morską, dlatego dostęp do wodnych szlaków planowano uzyskać poprzez utworzenie infrastruktury portowej w innej lokalizacji. W maju wspomnianego roku Tadeusz Wenda otrzymał od Kazimierza Porębskiego polecenie, by wybrać właściwe ku tej inwestycji miejsce, a inżynier wskazał Gdynię. Jedna decyzja całkowicie odmieniła oblicze miejscowości.
Port o trzech funkcjach
Założeniem była budowa wielofunkcyjnego portu. W rejonie Oksywia utworzono port wojenny, z kolei część południową przeznaczono na handel i działalność rybacką. Prace postępowały szybko, rozwój terenów skutkował powstawaniem coraz to nowszych obiektów, w efekcie wzniesiono obiekty administracyjne i przemysłowe jak liczne zakłady, silosy, magazyny czy chłodnie.
O dwóch takich, którym Gdynia wiele zawdzięcza
Kilka lat wystarczyło, by port stał się jednym z największych w obrębie Morza Bałtyckiego i tutaj wypadałoby znów przytoczyć nazwisko inż. Wendy, który zarówno odpowiadał za projekt, jak i później kierował budową, by w następnych latach monitorować postępy z perspektywy pracownika Urzędu Morskiego.
Zasługi dla rozwoju Gdyni posiada zatem nieocenione, lecz nie można też pominąć innej wielkiej postaci, a mowa o Eugeniuszu Kwiatkowskim, z zawodu również inżynierze, z funkcji polityku. Jako minister przemysłu i handlu, a potem wicepremier i minister skarbu, bardzo wspierał rozwój portu i miasta, optował za przyznawaniem środków na tę inwestycję, dzięki czemu za jego sprawą prace nabrały tempa. Zatem nie bez przyczyny zyskał przydomki „ojca”, „budowniczego” czy „twórcy” Gdyni.
Miasto z marzeń…
Gdynia powstała praktycznie od podstaw. Dawniej ściągała głównie letników, potem rozrost infrastruktury kolejowej, drogowej, rozrywkowej, użyteczności publicznej i mieszkalnej stworzył nowe możliwości. Do miasta przybywali liczący na poprawę swojej sytuacji ludzie z całego kraju, których nadzieja na spełnienie marzeń o lepszym życiu wynikała z urzeczywistnienia się marzeń o realizacji wielkiego w skali krajowej przedsięwzięcia. I choć działania wojenne gdyńskiego portu nie oszczędziły, to odbudowa i dalsza rozbudowa sprawiły, że zdolność przeładunkowa była większa od tej sprzed wybuchu wojny.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj